Byłem dominikaninem
Kilka lat temu, udając się na wędrówkę w Bieszczady, zabrałem ze sobą Bombaj Suketu Mehty. Książka to była gruba (ponad 600 stron) i plecak mocno obciążająca, okazała się jednak dla mnie lekturą nie tylko wypełniającą samotne letnie wieczory w górach, ale i fascynującą.
Autor, urodzony w Indiach, jako dziecko wyjechał wraz z rodzicami do Ameryki, gdzie zdobył wykształcenie i założył rodzinę. Gdy dwójka jego dzieci wkroczyła w wiek szkolny postanowił - na jakiś czas - powrócić do Bombaju, miasta, w którym się urodził.
Mehta opisuje świat (czy może raczej światy - bo choć sąsiadujące ze sobą, wydają się znajdować na różnych planetach) bombajskich slumsów, nocnych barów, gwiazd Bollywood
Tym, co mnie jednak wówczas najbardziej poruszyło, było zaproszenie do świata dźinijskich mnichów.
Sam wówczas mnichem byłem i bliskie mi było spotkanie z ludźmi, którzy swoją religię przeżywają na serio, traktując ją jako najważniejszą sprawę w swoim życiu. Każda religia może istnieć o tyle, o ile istnieją ludzie, którzy są gotowi radykalnie, do końca i bez żadnych kompromisów żyć zgodnie z jej duchem. Takimi ludźmi są na ogół właśnie mnisi.
Jak żyje mnich dźinijski? Krótko mówiąc i upraszczając: w ogromnym poszanowaniu dla wszelkiego życia oraz w całkowitej rezygnacji ze wszystkiego. Mnich, pragnąc być doskonałym, robi rzeczy dla nas niewyobrażalne i czasami śmieszne: stara się niczego nie upuścić, aby nie zabić stworzeń żyjących w powietrzu; nieustannie zamiata podłogę w pomieszczeniach, w których przebywa, aby nie rozdeptać najdrobniejszego stworzenia; nie myje się, bo to zabijanie bakterii
Tyle jeśli chodzi o szacunek dla każdej formy życia. Co się tyczy ubóstwa i wyrzeczenia, mnichowi nie wolno posiadać niczego oprócz kilku kawałków materiału, które stanowią jego ubranie, kija i miseczek, których używa do jedzenia. Nie wolno mu niczego od nikogo przyjmować
I wreszcie to, co najtrudniejsze: mnich wyrzeka się też rodziny. Nie tylko, co oczywiste, w sensie zachowywania bezwzględnego celibatu - nie wolno mu też kontaktować się ze współmałżonkiem ani nawet z własnymi dziećmi (przyjęcie dikszy czyli mnisza inicjacja często dokonuje się dopiero w dojrzałym życiu). Raz się z nimi rozstawszy nie spotyka ich już do końca życia
Nie sposób w tym momencie nie postawić pytania: po co to wszystko? po co tak żyć? jaka wartość jest w stanie zrównoważyć tak radykalną surowość? Odpowiedź brzmi: zbawienie - czyli moksza. Wszystkie ziemskie pragnienia, przyjemności, przywiązania to jedynie sansara - to, co niedoskonałe i przemijające, źródło cierpienia, w którym nie możemy znaleźć zaspokojenia. Dźinijska idea uwolnienia się od sansary by dostąpić mokszy, jest w taki czy inny sposób obecna w większości religii. Także w chrześcijaństwie - zakonnik składa śluby ubóstwa, posłuszeństwa i czystości - rezygnuje z posiadania, wolności i miłości, mając nadzieję, że na tej ścieżce uda mu się już tu na ziemi doświadczyć nieba.
A więc to, co duchowe ma nieskończenie większą wartość od tego, co materialne; zmysłowe przyjemności są nie do pogodzenia z duchowością; tego, co boskie możemy doświadczyć jedynie na drodze wyrzeczenia się tego, co ziemskie
| |
Czytając wówczas, w Bieszczadach o dźinijskich mnichach, zastanawiając się nad sensem tak surowego, po prostu nieludzkiego życia, zorientowałem się, że tak naprawdę przemierzam tę samą drogę, co oni
Drogę wyrzeczenia się własnego człowieczeństwa.
Zacząłem też sobie wówczas zadawać pytanie: czy rzeczywiście, aby doświadczyć spotkania z Bogiem, trzeba najpierw zabić w sobie człowieczeństwo? Wyrzec się wszelkich pragnień? Czy bycie zwyczajnym człowiekiem ze zwykłymi ludzkimi pragnieniami jest w oczach Boga / bogów / Uniwersalnej duszy czymś niewłaściwym?
To prawda, że nasze pragnienia często prowadzą nas na manowce, łudzą spełnieniem tam, gdzie nie sposób go doświadczyć. To prawda, że nie udaje się nam tu na ziemi znaleźć doskonałego szczęścia, całkowitego spełnienia, uwolnić się od bólu i cierpienia... To prawda - ale skoro nie możemy mieć wszystkiego, czy rozwiązaniem jest całkowita rezygnacja, podążanie w stronę pustki? Czy zamiast wszystko musi być nic? Być może, skoro nie możemy mieć wszystkiego warto zadowolić się posiadaniem trochę
Powszechnym ludzkim doświadczeniem jest pragnienie bycia doskonale szczęśliwym. Równocześnie każdy z nas prędzej czy później odkrywa, że tego pragnienia nie da się w pełni zrealizować. Wiele religii wyprowadza z tych obserwacji wniosek, że w takim razie owo pragnienie zostanie zaspokojone poza ziemskim życiem, poza tym światem - w Bogu. Być może
- czy jednak czekając na pełnię w wieczności mamy rezygnować ze wszystkiego tu?
Droga, którą wybiera inny człowiek domaga się szacunku. Często wpadamy w pułapkę oceny tego, czego nie potrafimy zrozumieć. Wolno nam jednak pytać. Patrząc więc na obraz dźinijskiego mnicha, który porzucił swoją żonę i dzieci, niczego nie ma i niczego mieć nie chce, nie myje się i nie doświadcza żadnych przyjemności, zacząłem pytać samego siebie: czy na pewno życie tu na ziemi jest czymś złym? Czy rzeczywiście najlepszą, najwłaściwszą, w pełni duchową jego formą jest negacja wszystkiego, co cielesne? Czy prawdziwa duchowość zaczyna się dopiero w tym punkcie, w którym człowiek radykalnie obrzydzi sobie wszystko, co jest związane z przyjemnością?
Wszystkie te pytania i wątpliwości coraz bardziej zacząłem sprowadzać do pytania, które wydało mi się najistotniejsze i na które odpowiedź ostatecznie decyduje o kształcie duchowości: czy Bóg jest ludzki czy nie-ludzki?
Od czasu tamtej bieszczadzkiej wędrówki coraz bardziej zacząłem wierzyć w Boga ludzkiego. - Takiego, który zawsze stoi po stronie konkretnych ludzi a nie abstrakcyjnych religijnych zasad. Takiego, który jest człowiekowi życzliwy i życzy mu szczęścia. Takiego wreszcie, który po prostu rozumie: nasze pragnienia związane z przyjemnością, miłością, samorealizacją
Zajrzawszy do świata dźinijskich mnichów przejrzałem się w lustrze i zacząłem odkrywać, że Bogu nie-ludzkiemu nie warto poświęcać życia. Przede wszystkim dlatego, że choć jego oblicze możemy zobaczyć w wielu religiach, to jednak, na szczęście, go po prostu nie ma
Kazania o Bogu ludzkim (2007-2013) - mp3 |